1
​
​
Kochany Sabo!
Szukam Cię wszędzie.
Minęły miesiące od naszego ostatniego spotkania, kiedy nagle Cię ujrzałam. Stałeś na pomoście w Wenecji, ze wszystkich możliwych miejsc, z wysoko podniesioną głową, wyprostowany, jak nie chodziłeś od lat, właśnie miałeś wejść na pokład tramwaju wodnego.
ByÅ‚eÅ› razem z SaftÄ…, która miaÅ‚a w swych ciemnych wÅ‚osach czerwonÄ… wzorzystÄ… kokardÄ™. TrzymaÅ‚eÅ› jÄ… za rÄ™kÄ™.
UdaÅ‚o mi siÄ™ zachować w pamiÄ™ci ten obraz przez kilka dobrych tygodni. UtrwaliÅ‚am go sobie w gÅ‚owie. Jedna w Twoich stóp wciąż staÅ‚a na pomoÅ›cie, a druga byÅ‚a już w powietrzu.
A potem, kilka tygodni później, ujrzaÅ‚am CiÄ™ po raz kolejny: wÅ‚aÅ›nie wracaÅ‚am z Twojego miejsca spoczynku pod cyprysami i sosnami, kiedy obok przejechaÅ‚ samochód. W przeciwieÅ„stwie do mnie, zawsze jeździÅ‚eÅ› szybko. KiedyÅ›, kiedy byÅ‚eÅ› już po osiemdziesiÄ…tce, postawiono CiÄ™ przed sÄ…dem za przekroczenie prÄ™dkoÅ›ci. PowiedziaÅ‚eÅ› do sÄ™dziego: „Wysoki sÄ…dzie, jestem starym czÅ‚owiekiem. Dlaczego miaÅ‚bym szybko jeździć, dokÄ…d miaÅ‚bym siÄ™ spieszyć?” a on Ci uwierzyÅ‚ i CiÄ™ wypuÅ›ciÅ‚. Wkrótce potem przestaÅ‚eÅ› prowadzić samochód – aż do czasu, kiedy kilka dni temu ujrzaÅ‚am CiÄ™ z powrotem za kierownicÄ…, znowu pÄ™dziÅ‚eÅ›! JechaÅ‚eÅ› tak szybko, że widziaÅ‚am CiÄ™ tylko przez uÅ‚amek sekundy.
SzukaÅ‚am CiÄ™ i byÅ‚am pewna, że przyjdziesz do mnie we Å›nie, albo że może zobaczÄ™ CiÄ™ przechodzÄ…cego na ulicy, że ktoÅ› przez chwilÄ™ bÄ™dzie CiÄ™ przypominaÅ‚, że spojrzysz na mnie z wnÄ™trza jakiegoÅ› obcego czÅ‚owieka. Ale myÅ›lÄ™, że przez ostatnie kilka miesiÄ™cy byÅ‚eÅ› zajÄ™ty podróżowaniem. To jasne, bo przecież nie mogÅ‚eÅ› podróżować w ostatnich latach.
Kilka lat temu siedzieliÅ›my w salonie, kiedy zaczÄ…Å‚ padać deszcz. SiedzieliÅ›cie z SaftÄ… na swoich kanapach, a my wszyscy byliÅ›my z Wami. ZajÄ™ci miłą rozmowÄ… nie zauważyliÅ›my wody, która szybko zalaÅ‚a salon, podciekajÄ…c pod dywany, wsiÄ…kajÄ…c w drewniane nogi stoÅ‚ów i krzeseÅ‚.
SiÄ™gaÅ‚a nam już do kostek, kiedy zdaliÅ›my sobie sprawÄ™ ile jej jest, a potem, godzinami próbowaliÅ›my jÄ… zebrać, tygodniami suszyliÅ›my dywany, żeby nie zrobiÅ‚ siÄ™ grzyb. Jak udaÅ‚o nam siÄ™ Was stamtÄ…d wyprowadzić, bo przecież ledwo chodziliÅ›cie? Nie pamiÄ™tam. MyÅ›lÄ™ o tych dÅ‚ugich minutach, kiedy nie zauważyliÅ›my wody, każdy z nas rozparty na swoim miejscu, zbyt pochÅ‚oniÄ™ty rozmowÄ…, żeby cokolwiek widzieć.
Za każdym razem, gdy Cię widzę, zatrzymuję ten obraz w pamięci przez kilka dni.
Jest taka podÅ‚użna jaskinia, którÄ… żłobiÅ‚am w wapieniu, jej Å›ciany sÄ… w chÅ‚odnym szarym odcieniu, jednak co kilka tygodni zawala siÄ™ i nie jestem pewna, czy dam radÄ™ jÄ… wydrążyć albo odnaleźć ponownie.
Za dużo metafor.
Zawsze uwielbiaÅ‚eÅ› podróże i kiedy zaczÄ…Å‚em siÄ™ do Ciebie upodabniać, udzielaÅ‚eÅ› mi bardzo dobrych porad. MówiÅ‚eÅ›: „Lotnisko w Monachium jest maÅ‚e i dobrze funkcjonuje. Można przesiąść siÄ™ na kolejny lot w ciÄ…gu godziny.” PytaÅ‚am CiÄ™, co przywieźć z podróży, a Ty mówiÅ‚eÅ›: „Brandy, likier Kahlua, albo likier Cherry Heering” i zapisywaÅ‚eÅ› te nazwy na kwadratowej kartce ze napisem „ZIM” u góry.
Podczas ostatniej wizyty serwisant lodówek powiedziaÅ‚ mi, że piliÅ›cie razem drinki za każdym razem, kiedy przychodziÅ‚ coÅ› naprawić.
Ale znowu popadam w dygresje.
A Ty Czytelniku przyjechałeś do Krakowa na festiwal?
Pierwszy raz? A może przyjeżdżasz co roku?
A teraz czytasz ten list, który nie ma szczególnie odÅ›wiÄ™tnego charakteru...
Co on ma wspólnego z festiwalem?
WchodzÄ™ do pokoju 101 na parterze hotelu Eden po dÅ‚ugim, opóźnionym locie, tylko po to, by zobaczyć kolejny obraz:
Jest póÅ‚noc, a moi dziadkowie siedzÄ… przy kuchennym stole i jedzÄ….
WÅ‚aÅ›nie wrócili z podróży, dom jest nadal ciemny, pali siÄ™ tylko kilka lamp. MaÅ‚e niebieskie naczynie Pyrex z pokrywkÄ…, kawaÅ‚ek sera wyjÄ™ty z lodówki. Pewno pijÄ… swojÄ… nieco inaczej zaparzonÄ… kawÄ™. WidzÄ™ metalowy czajnik z włączonym czarnym przyciskiem.
Witamy w Krakowie.
Hadassa